Shennong
Shennong
wen fang si bao wen fang si bao
755
BLOG

Shennong Boski Rolnik vel Yandi Płomienny Cesarz

wen fang si bao wen fang si bao Kultura Obserwuj notkę 2

 

W mitach i legendach bogowie bardzo często występowali pod różnymi postaciami, a dzięki swym cechom i zasługom dla ludzkości czczeni byli pod różnymi imionami, co szczególnie można zaobserwować w podaniach lokalnych i mniejszości narodowych.

Jednym z Pięciu Bogówbył Shennong, którego imię znaczy Boski Rolnik; również był znany jako Yandi tzn. Płomienny Cesarz, a ich utożsamienie nastąpiło w czasach dynastii Han (206 p.n.e. – 220 n.e.) – kiedy Shennong otrzymał dodatkowy przydomek Płomienny Cesarz.

Yandi, jako bóg Słońca, a więc dawca energii słonecznej, był prawnukiem boga ognia, Zhuronga. Był bóstwem litościwym i hojnie obdzielał ludzkość swoimi darami – promieniami słońca emanującymi jasność i ciepło, dzięki którym uprawiane rośliny szybciej rosły.

Istnieją dwie wersje jak Shennong alias Yandi nauczył ludzi siać ziarno. Wg pierwszej sprawił, że z nieba spadł grad ziaren i przy ludziach zasiał je w zaoranej ziemi. Druga wersja: gdy ludzie przymierali głodem, ponieważ pożywienia z pól i lasów nie starczało dla wszystkich, przelatujący nad Shennongiem kolorowy ptak upuścił dziewięć grubych kłosów z dorodnymi ziarnami. Bóg troskliwie pozbierał rozsypane ziarenka, posiał w ziemi, a po pewnym czasie wyrosły z nich okazałe kłosy, pełne dorodnych ziaren.

Rzeczywistość jednak była bardziej prozaiczna, a metodą prób i błędów lub w wyniku przypadku, ludzie znajdowali nowe możliwości wyżywienia siebie, rodziny i plemienia. Tak jak w przypadku pasterza pilnującego stado krów i owiec. Zwierzęta te skupiły się w jednym miejscu i ze szczególnym apetytem zajadały jakieś wysokie trawy z pękatymi kłosami. Pasterz odpędził bydło, dokładnie zerwał wszystkie kłosy i wyzbierał ziarenka spomiędzy traw, bo sobie przypomniał, że poprzedniego roku nieuważny zbieracz właśnie w tym miejscu zgubił część wcześniej wyszukanych na stoku góry ziaren różnych roślin. Gdy wrócił do obozowiska o wszystkim zgłosił starszyźnie, która postanowiła oczyścić z traw i zarośli skrawek ziemi, a następnie włożyć tam znalezione ziarenka. Minęła jesień i zima, a gdy pierwsze wiosenne promienie słońca rozgrzały ziemię, przez piasek zaczęły się przebijać kiełki. Na wiosnę ludzie zebrali rzeżuchę, a jesienią dorodne kłosy zboża. I od tej pory, mimo uciążliwości pracy, z zapałem oczyszczano ziemię, a następnie siano zboża. Całą gromadą ziemię najpierw spulchniano zaostrzonymi kijami, dopiero później zbudowano kamienne motyki i pługi. Zazwyczaj przodem posuwała się grupa mężczyzn, którzy kamiennymi motykami wzruszali twardą caliznę ziemi, a za nimi podążała grupa kobiet, które rozcierając w dłoniach grudki ziemi, przysypywały nią złożone w zagłębieniu gruntu ziarna. Bóg słońca, Yandi, w międzyczasie ogrzewał ziemię promieniami słonecznymi oraz zwilżał częstymi opadami deszczu. Jesienią z początku kłosy zbierano gołymi rękami, dopiero później korzystano z pomocy muszli, kości i skorup krabów, aż w końcu wynaleziono kamienne sierpy.

Z czasem całkiem porzucono życie koczownicze i myśliwskie, na rzecz osiadłego z karczowaniem chaszczy i przemieniając je w uprawne pola. Wkrótce ludzie zauważyli, że po kilku latach zasiewania tego samego pola, zbiory z niego stawały się coraz gorsze. Porzucali je i karczowali nowe miejsca pod zasiewy. Gdy już tych miejsc zabrakło, wykorzystano spadzisty stok pobliskiej góry, której poszycie i drzewa zostały doszczętnie wypalone w czasie polowania kilka lat wcześniej. Wkrótce stok się zazielenił i okazało się, że ziemia, którą uważano za zniszczoną dawała najlepsze zbiory. I tak ludzie zaczęli wypalać zarośla i drzewa, tworząc swoje małe terytoria, tocząc zaciekłe walki z każdym, kto by się ośmielił zabrać im chociaż kawałek ziemi, która dzięki urodzajnym zbiorom chroniła ich przed głodową śmiercią.

Prawdopodobnie pierwszym zbożem, które wyhodował Shennong, było dzikie proso. Pewnie dlatego północ Chin nazywa się krainą prosa, w odróżnieniu od południa – krainy ryżu. Stopniowo ludzie próbowali wysiewać i sadzić inne jadalne rośliny: dziką kapustę, korzenie brukwi, dziki groch i fasolę. Wśród traw wyszukiwali nowe rośliny, które by się nadawały do jedzenia. Próbowano wszystkich roślin jakie znaleziono, jedne były słodkie, inne cierpkie lub gorzkie a nawet kwaśne. Z niektórych do jedzenia nadawały się liście, z innych owoce, a jeszcze innych korzenie lub bulwy.

Z każdym rokiem ludzie zdobywali coraz większe doświadczenie, chociaż niektóre rośliny okazały się śmiercionośne. Już nie tylko zbierano i uprawiano rośliny jadalne, również zaczęto się interesować właściwościami wielu innych, a przede wszystkim ziół. Poznawali ich zastosowanie i skuteczność w leczeniu niektórych chorób i dolegliwości.

Zgodnie z tradycją uważa się, że również Shennong ustanowił podwaliny pod chińskie ziołolecznictwo. A nawet przypisuje się jemu zredagowanie pierwszego chińskiego dzieła farmakopealnego o leczniczych właściwościach roślin rosnących na ziemiach Państwa Środka.

Niektórzy starzy ludzie powiadają, że Yandi posługiwał się czarodziejskim czerwonym biczyskiem przy rozróżnianiu leczniczych ziół. Wystarczyło, że uderzył biczem i od razu widział po ich zabarwieniu i zachowaniu się, czy były to rośliny trujące, czy nie. Czy pomagały przeciwko chorobom, czy tylko uśmierzały ból, czy nadawały się na okłady w przypadku stłuczeń czy ropiejących ran. Odróżniał rośliny orzeźwiające od napotnych. Yandi również próbował właściwości różnych leczniczych ziół i owoców na sobie. Bóg słońca próbował ich dziennie setki, a przy tym co najmniej siedemdziesiąt razy dziennie padał martwy po ich spożyciu. Za każdym razem jednak powracał do życia i dalej próbował.

Z kolei inne legendy powiadają, że Shennong wypróbował na sobie tysiące leczniczych ziół i traw, aż w końcu natrafił na niezwykle trujące ziele, wywołujące silne zatrucie żołądka. Organizm Boskiego Rolnika nie mógł zwalczyć straszliwego jadu trawiącego jego wnętrzności i jako pierwszy lekarz zmarł w straszliwych męczarniach, poświęcając swoje życie dla ludzkości. Do dzisiaj, gdy ludzie spotykają na swojej drodze niewielką roślinkę o drobnych żółtych kwiatkach, wijącą się po murach zawalonego domostwa, z trwogą odwracają się od niej. Podobno na toksynę zawartą w kwiatach tej rośliny nie ma nigdzie odtrutki i człowiek czy zwierze po zażyciu ich musi zakończyć swój żywot. Nawet sam Shennong, mimo, że był bogiem, zakończył swój żywot w męczarniach.

Na liście tradycyjnych chińskich lekarstw, oprócz ziół, znajdują się drobne robaczki i owady, a także narządy wielu zwierząt. Również minerały i szlachetne kamienie znajdowały zastosowanie lecznicze.

Już w czasach wczesnego neolitu wraz z rozwojem myślistwa i hodowli zwierząt wśród pierwotnych gromad wyodrębniły się rody specjalizujące się w polowaniu i zbieractwie, inne w hodowli, a jeszcze inne w rolnictwie czy garncarstwie. To z kolei stało się podstawą wymiany wytwarzanych produktów pomiędzy różnymi grupami ludzi.

Ludzie zajmujący się rolnictwem zaczęli prowadzić życie osiadłe, ich zbiory stawały się coraz bardziej obfite, tak że po zaspokojeniu własnych potrzeb pozostawało im jeszcze dużo ziarna, wyhodowanej zwierzyny czy wytworzonych towarów. Na olbrzymich niezamieszkałych obszarach raczej trudno było się spotkać przypadkowo, aby wymienić się nadprodukcją, uzyskując przy okazji to co jest potrzebne w gospodarstwie.

I znowu Shennong przyszedł ludziom z pomocą, ustalił miejsca spotkań, gdzie można się wymienić towarami i czas przebywania tam ludzi. W tamtych czasach nie znano jeszcze zegarów, dlatego nie można było wyznaczyć stałej godziny na wymianę dóbr. Shennong nauczył ludzi obliczania czasu, wykorzystując padające na siebie lub jakiś długi przedmiot promienie słoneczne, co było wskaźnikiem otwarcia rynku wymiany towarów. Gdy słońce stawało w zenicie, a cień rzucany przez boga był najkrótszy, albo w ogóle znikał, wówczas na wyznaczonych miejscach zbierali się ludzie i dokonywali wymiany przyniesionych ze sobą rzeczy. Rozchodzili się i rynek był zamykany, gdy cień rzucany przez Shennonga osiągał dwie piędzi długości. Okazuje się, że nie jest to sprawa jednoznaczna, gdyż wg polskiej piędzi są to albo odległość między kciukiem a palcem środkowym lub małym; a także 1 piędź = 1/3 łokcia (19, 8 cm) lub 1 piędź = ¾ stopy (22,3 cm). Tak było w średniowiecznej Polsce, a jak w starożytnych Chinach – nie udało mi się ustalić.

Ludzie przynosili na rynek wszystko, czego mieli więcej ponad swoje potrzeby. Było tam bydło, owce, psy i kury; różne rodzaje zbóż, a przede wszystkim proso; a także narzędzia jak kościane haczyki na ryby i igły oraz gliniane garnki i miski o różnych kształtach. Spotykało się konopne płótno, sznury, sieci, kamienne motyki, topory i sierpy. Każdy ród specjalizował się w jakieś produkcji, uprawie lub hodowli. Aby otrzymać wyższą cenę na ceramikę, narzędzia lub precjoza ozdabiano je wizerunkami zwierząt, magicznymi rysunkami lub napisami.

 

Źródło: Tadeusz Żbikowski – Legendy i pradzieje Kraju Środka, Wikipedia

Zobacz galerię zdjęć:

Shennong próbuje zioła
Shennong próbuje zioła Shennong testuje na sobie zioła Shennong poszukuje ziół korzeń Shennonga z klasycznego herbarium Świątynia Shennonga na Tajwanie, gdzie jest czczony jakom Król Yan Bóg Pięciu Ziaren Most nad rzeką Shennongxi u ujścia do rzeki Jangcy Szczyt Shennongding

Chiny u Europejczyka, który stara się poznać odrębność obyczajowości, bogactwo kultury i historii wywołują całkowity zawrót głowy. POLECAM aplikację na Android "Odkryj Chiny" – poza Polską "Ancient China". Oprócz możliwości poznania pięknych okolic w Chinach, ściągnięcia na pulpit zdjęć w rozdzielczości HD, w formie gry sprawdzimy naszą wiedzę o tych miejscach. Nagroda za rok 2014 „Poetry&Paratheatre” w kategorii: Popularyzacja Sztuki - Motywy przyrodnicze w poezji chińskiej

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura